Wielka pacyficzna ”plama” plastiku dryfująca pomiędzy Hawajami, a Kalifornią to największa z pięciu przybrzeżnych stref akumulacji tego tworzywa na oceanach świata. Masę odpadów znajdujących się w tej strefie oszacowano na około 80 000 ton.

Ten stos dryfujących śmieci posiada najwyższe stężenie plastiku, jakie kiedykolwiek zarejestrowano w jednym miejscu. Wszystkie pozyskane dane dotyczące tego zjawiska są wynikiem pracy międzynarodowego zespołu naukowego oraz fundacji Ocean CleanUp, organizacji typu non-profit, rozwijającej zaawansowane technologie, które pozwalają pozbyć się z oceanów tworzyw sztucznych.

 

 

Szacuje się, powierzchnia tego tworu ma aż 1,6 mln km² i zbudowana jest w 99,9% z tworzyw sztucznych, z czego większość to materiał fotodegradowalny, który nie ulega pełnemu rozkładowi, lecz rozpada się na pył mikrocząsteczki. Większość plastikowej materii unoszącej się w oceanach jest rozłożona do postaci pyłu tworzącego nie zwartą masę, lecz zawiesinę. Zarówno pył plastikowy, jak i większe odpady stanowią ogromne zagrożenie dla oceanicznej fauny.

Według szacunków ONZ, w przypadku braku radykalnej zmiany do 2050 roku to masa plastików będzie większa niż masa ryb – dodatkowo organizacja wezwała kraje członkowskie do zaprzestania zaśmiecania oceanów plastikami. W obliczu zagrożeń coraz mocniej komunikowana jest koncepcja „zero waste” zachęcającej do rezygnowania z rozwiązań jednorazowych bazujących na plastiku. Wielkie korporacje takie jak McDonald’s, czy Starbucks, stopniowo zastępują słomki czy kubki na rozwiązania oparte np. na woskowanym papierze. Są również kraje w których zakazuje się sprzedaży plastikowych torebek lub wprowadza za nie dodatkowe opłaty, ten zabieg ma zachęcić do ekologicznych postaw konsumenckich.

Te doraźne działania choć na razie na małą skalą dają nadzieję na lepszą przyszłość, jednak o ile nie uda się ustalić wspólnego frontu do walki z tym problemem – przyszłość ekosystemu mórz i oceanów stoją pod dużym znakiem zapytania.